- Jest cos jeszcze. Cos musiało sie stac. - Nick był tego
pewny. -Inaczej nie jechałbys taki kawał drogi. I nie czekałbys z tym a¿ szesc tygodni. Alex powoli pokiwał głowa i przygryzł wargi w pełnym namysłu grymasie. - Ona... nie mo¿e mówic, ma zadrutowana szczeke i nie odzyskała jeszcze przytomnosci, ale jeczy i próbuje cos powiedziec. -Urwał i wział głeboki oddech. - Jedynym słowem, jakie udało nam sie zrozumiec było „Nicholas”. - Daj spokój - rzucił gniewnie Nick. Ostry podmuch wiatru uderzył go w twarz. - Ona cie potrzebuje. - Ona nigdy nikogo nie potrzebowała. - Myslelismy, ¿e... - My? - Matka i ja. Rozmawialismy te¿ o tym z lekarzami. Pomyslelismy, ¿e mo¿e tobie udałoby sie do niej dotrzec. - Ty i matka - warknał Nick. - Do diabła. - Warto spróbowac. Nick spojrzał w strone zatoki, gdzie ciasno stłoczone łodzie skrzypiały, ocierajac sie o siebie burtami. Nagie maszty sterczały jak kosciste rece wyciagniete błagalnie do obojetnego nieba. Był to ponury widok. Mysl, ¿e mógłby znowu zobaczyc Marle, nie dawała mu spokoju. Nie mógł sie od niej uwolnic. Alex rzucił niedopałek papierosa na ¿wir, gdzie tlił sie jeszcze przez chwile koło łysiejacej opony starego buicka. - Jest jeszcze cos. - Jeszcze cos? 23 A jednak, pomyslał Nick zaniepokojony. Znowu dał sie ogłupic i pozwolił, ¿eby rodzina zarzuciła mu petle na szyje. - Chciałbym, ¿ebys mi wyswiadczył przysługe. - Jeszcze jedna? Poza wizyta u Marli? - To nie przysługa. To obowiazek. Nick wzruszył ramionami. Nie miał ochoty sie kłócic. - Wal. - Chodzi o interesy... Po tym wypadku zupełnie nie moge sie skupic, cały czas siedze w szpitalu, a kiedy wracam do domu, musze sie zajac dziecmi. - Dziecmi? Skad ta liczba mnoga? - Och, no tak, ty nie wiesz... Marla urodziła dziecko na kilka dni przed tym wypadkiem. W dniu wypadku wyszła własnie ze szpitala. -Alex urwał, wyjał z kieszeni chusteczke i otarł nia twarz. - Z dzieckiem wszystko w porzadku, dzieki Bogu. Mały James ma sie dobrze, na tyle, na ile to mo¿liwe bez matki. W głosie Aleksa zabrzmiała nuta dumy, ale i czegos jeszcze... leku? O co tu własciwie chodzi? Nick podrapał sie po pokrytej ostrym zarostem brodzie. Dotknał palcem blizny, pamiatki po starciu z bratem, do którego doszło, kiedy miał jedenascie lat. Czuł, ¿e w tym wszystkim kryje sie jeszcze cos - ¿e jest wiele mrocznych spraw, które Alex postanowił przemilczec. - Dziecka nie było w samochodzie? - Nie, dzieki Bogu. Mały jest teraz w domu, z nianka.