-Wasza Wysokość... - zainterweniował najwyższy
ochroniarz. - Spokojnie, Emil - książę zbył go dostojnym skinieniem głowy. Iście królewska maniera, pomyślała Shey. Emil nie dawał za wygraną. - Król będzie bardzo niezadowolony, gdy dowie się, że książę pojechał z obcą osobą. W dodatku bez nas. Tanner obrzucił Shey szybkim spojrzeniem, po czym zwrócił się do Emila: - Myślę, że dam sobie radę z tą panią. - Nigdy nie wiadomo, Wasza Wysokość. Może jednak ja się nią zajmę - niskim, aksamitnym głosem odezwał się smagły czaruś. - Peter ma podejście do kobiet - poparł go milczący dotąd trzeci cerber. - Tonio, wystarczy. Poradzę sobie z naszą nieoczekiwaną przewodniczką. Shey starała się zdusić śmiech, ale to się jej nie udało. Roześmiała się w głos. - Już lepsi od was próbowali sobie ze mną poradzić! - Z powodzeniem? - zapytał książę, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. Shey potrząsnęła głową. - Żadnemu się nie udało. - Jakoś wcale mnie to nie dziwi! - Teraz książę uśmiechał się już szeroko. Gdyby Shey łatwo ulegała pierwszemu wrażeniu, nogi pewnie od razu by się pod nią ugięły. Ten uśmiech naprawdę był niesamowity! Jednak ona, osoba mocno stąpająca po ziemi, nawet nie drgnęła. Choć z ręką na sercu musiała przyznać, że od dawna nie widziała równie przystojnego mężczyzny. Tak, od bardzo dawna. Książę odwrócił się do swoich aniołów stróżów. - Wkrótce spotkamy się w hotelu. - Ale Wasza Wysokość - zaczął Tonio, wyraźnie gotów spierać się z chlebodawcą. - Tonio, ani słowa więcej - uciął książę, po czym odwrócił się do Shey i oświadczył: - Chciałbym zobaczyć się z moją narzeczoną. - No to zapraszam na przejażdżkę. Shey bez dalszych wyjaśnień ruszyła przed siebie. Wyszli na zewnątrz i skierowali się w stronę parkingu. Po chwili Shey zatrzymała się i z dumnym uśmiechem oznajmiła: - Oto mój skarb! - Pieszczotliwym ruchem przeciągnęła ręką po czerwonym zbiorniku na benzynę. W jej głosie zabrzmiała wielka duma. Trudno, nic nie mogła na to poradzić. Jej ojciec zmarł, gdy miała pięć lat, zostawił po sobie niewiele wspomnień, ale jedno z nich, bardzo wyraziste, mocno zapadło w pamięć Shey. Do dziś ma przed oczami tatę, jak siedzi na swoim płomiennie czerwonym harleyu i uśmiecha się do swojej córeczki. Był wtedy młodym mężczyzną, miał kochającą rodzinę i całe życie przed sobą.