Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/przyrodnicza.glogow.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra13/ftp/przyrodnicza.glogow.pl/paka.php on line 5
Czy aby na pewno?

Czy aby na pewno?

  • Natan

Czy aby na pewno?

09 August 2022 by Natan

Znowu nie wiedziała, co myśleć. Dotyk palców Marka na jej twarzy kompletnie wytrącił ją z równowagi. Nie przy¬wykła do czułości. Lepiej, żeby sobie wreszcie poszedł i zostawił ją sa¬mą. W przeciwnym razie ulegnie pokusie, wtuli się w jego ramiona i... skończy jak Lara. Ta myśl natychmiast ją otrzeźwiła. - Nie przepraszaj, to nie twoja wina - odparła szorstko i odsunęła się. - Idź już, muszę się położyć. I nie całuj mnie więcej. Niespodziewanie uśmiechnął się. - A to dlaczego? - Bo nie chcę. - Na pewno? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Co za bezczelny typ! A zaledwie przed chwilą był taki czuły i delikatny. Wystarczyło, że przez moment mu się nie przeciwstawiała, a już traktował ją z góry. Ale to się zaraz skończy... - Tak! - rzuciła twardo, uniosła dumnie głowę, zdecydowanym krokiem podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. - Wyjdziesz wreszcie, czy mam zawołać strażników? - Już mnie nie ma - odparł, nie przestając się uśmie¬chać. Gdy przechodził obok niej, przystanął i znowu deli¬katnie dotknął jej policzka. - Przykro mi, że musiałem cię zasmucić złymi wieściami - szepnął i zajrzał jej głęboko w oczy. Serce w niej zamarło. - Śpij dobrze. Jutro zaczy¬namy nowe życie. Położył palec na jej ustach, ale nie pocałował jej, tak jak sobie życzyła. Chwilę później została sama, a w jej uszach wciąż brzmiały jego ostatnie słowa. Dlaczego powiedział „zaczynamy"? Dziw¬ne. To przecież ona zaczynała nowe życie. Mark, książę Broitenburga, nieodwracalnie wpłynął na całą jej przyszłość. W ciągu zaledwie paru godzin. Co będzie dalej? Następne dwa dni były szalone. Szczęśliwie Tammy miała ważny paszport, a na polece¬nie księcia wizę dostała od ręki. - Przynajmniej raz Charles na coś się przydał - skwi¬tował zgryźliwie Mark. - Dotąd brał państwowe pieniądze zupełnie za nic. Zadzwoniła do swojego szefa, by powiadomić go o wyjeździe. Doug był niepocieszony. - Gdybyś zmieniła zdanie i chciała wrócić, powitam cię z otwartymi ramionami - zapewnił. - Mogę nawet niańczyć małego, bylebyś tylko z nami pracowała! Zrobiło się jej ciepło na sercu. Była w zespole Douga przez trzy lata i mimo swojego upodobania do samotności niepostrzeżenie zżyła się z pozostałymi członkami grupy, którzy stali się jej jedyną prawdziwą rodziną. Poza nimi nikt nie będzie za nią tęsknił, nikt nawet nie zauważy jej nieobecności. - I jak ja mam im przekazać tę wiadomość, co? - la¬mentował Doug, tym samym lejąc miód na jej serce. Nie¬wiarygodne, komuś naprawdę na niej zależało... Rozmowa z matką przebiegła w zupełnie innej atmo¬sferze. - A po co miałam ci mówić o śmierci mojej kochanej Lary? - zdziwiła się obłudnie Isobelle. - Ona cię nigdy nie obchodziła. Chyba ci się coś pomyliło, pomyślała Tammy, ale ugryzła się w język. - Zabieram Henry'ego do Broitenburga – oznajmiła chłodno. W słuchawce zapanowała cisza. - Do tego księcia, który teraz tam rządzi? Jak mu na imię? - Mark. - Proszę, proszę - zadrwiła Isobelle. - Ale to za wy¬sokie progi jak na twoje nogi. - Słucham? - Nie złapiesz go, nie masz szans. Musiałabyś być dużo ładniejsza. Jak zwykle matka myślała tylko o jednym. Dla niej mężczyźni stanowili wyłącznie środek do osiągnięcia celu. - Ja nie... - Sporo o nim słyszałam. Ten twój książę Mark ma ko¬biet na pęczki. - Isobelle zaśmiała się nieprzyjemnie. – Jest bogaty jak Krezus. Naprawdę myślisz, że ktoś taki w ogóle cię zauważy? Tarnmy miała serdecznie dosyć tej rozmowy. Spełniła swój obowiązek, informując Isobelle o miejscu pobytu wnu¬ka. Nie musiała znosić jej uwag dłużej, niż było to koniecz¬ne. Wprawdzie miała ochotę powiedzieć jeszcze to i owo, ale właściwie... Odłożyła słuchawkę. Następnie Mark poruszył kwestię ubrań. - Gdzie mieszkasz? Chciałbym wysłać kogoś, żeby spa¬kował twoje rzeczy. Oczywiście, nie wszystko naraz, resztę prześle się później. Tammy zrobiła wielkie oczy. Jaką resztę? Miała jeszcze jedne dżinsy, kilka bluzek, parę swetrów i kurtkę z kapturem - to wszystko. - Wynajmuję niewielki pokój na peryferiach, po połud¬niu wezmę taksówkę i pojadę tam, żeby zabrać to, co mi potrzebne. Całość z pewnością zmieści się do plecaka. Na miejscu kupię sobie nowe dżinsy. Macie chyba dżinsy w Broitenburgu, co? - Tak, ale... - Mark zmarszczył brwi, lecz Tammy nie zauważyła tego, zajęta huśtaniem Henry'ego na kolanach. Od rana uśmiechnął się aż dwa razy, teraz pracowała nad trzecim uśmiechem chłopca. - Zrozum, nie możesz wystą¬pić w dżinsach podczas uroczystej kolacji. Mamy taki zwy¬czaj, że codziennie... - Może ty masz taki zwyczaj, ja nie. W życiu nie byłam na uroczystej kolacji. Spochmurniał jeszcze bardziej. - Ale teraz jesteś członkiem rodziny panującego. - Jestem sobą, jeśli łaska. - Henry ma zostać wychowany na następcę tronu. Nie mogę pozwolić... Ponownie podrzuciła siostrzeńca na kolanie, po czym uściskała go mocno. - Moim zdaniem Henry ma w nosie uroczyste kolacje przy świecach - zaśmiała się. Wyraz twarzy Marka nie zmienił się ani na jotę. - Postawmy pewne sprawy jasno - zażądał. - Czy tego chcesz, czy nie, będziesz przebywać na zamku jako członek rodziny i dlatego musisz się dostosować do obowiązujących tam norm. - Dobrze, pójdę na pewne ustępstwa. - Popatrzyła na swoje znoszone buty. - Kupię sobie nowe tenisówki. - I to ma być ustępstwo? - A co? Mam sobie sprawić tiarę i szpilki, zanim mnie w ogóle wpuszczą do Broitenburga? - Tiarę niekoniecznie, ale coś bardziej eleganckiego niż to, co teraz masz na sobie... Zdecydowanie potrząsnęła głową. - Nie ma mowy. Mieliście swoją olśniewającą ksi꿬niczkę, ale Lara nie żyje. Teraz jestem ja.

Posted in: Bez kategorii Tagged: kostium na komunię, hanna domagala, fryzury włosów krótkich,

Najczęściej czytane:

stało. Krzątała się po kuchni, szykując kolację.

Pokroiła schab, przygotowała warzywa i nakryła stół. Gdy wszystko było gotowe, zawołała chłopców. Zasiedli do stołu, zaczęli ... [Read more...]

wino na werandzie. Lucy wybiera się na spływ rzeką. – Ziewnął.

– I tyle tego. – To lepsze niż leżenie przez cały dzień w hamaku – warknęła zjadliwie. ... [Read more...]

Znieruchomiał i poczuł bolesny ucisk w klatce piersiowej.

– Boże drogi – wyszeptał. Lucy przed stodołą na farmie w Vermoncie, ubrana w szorty i koszulkę. Obok w ogrodzie kwitły kwiaty. Zdjęcie zrobione ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 przyrodnicza.glogow.pl

WordPress Theme by ThemeTaste