- ...zwyczajna randka, a ty odrzucasz uświęcony zwyczaj!
- Niech ci będzie. - W jej głosie nie było nawet śladu niechęci, choć tak się starała. Uśmiechnęła się lekko, po czym pochyliła się i cmoknęła go w policzek. Tanner potrząsnął głową. - To wszystko, co potrafisz? Teraz już nie skrywała uśmiechu. Uległa pokusie i pocałowała go tak, jak od początku chciała. - Zapisz to sobie w pamiętniku - rzekła, z satysfakcją patrząc w jego rozmarzone oczy. Pocałunek naprawdę na niego podziałał. - Zapiszę, jak najbardziej - wymamrotał. - I będę z niecierpliwością czekał na kolejny amerykański zwyczaj. - To znaczy? - zapytała, choć wiedziała, że lepiej trzymać język za zębami. - Buziak na dzień dobry. - Co do jutra... Myślę, że przyda mi się wolny dzień. - Super. Pojedziemy... - Dzień bez ciebie. Muszę mieć trochę czasu, by przemyśleć sobie parę spraw. Gdy jesteś ze mną, myślenie zupełnie mi nie idzie. Spodziewała się protestu, przekonywania, tymczasem Tanner przyjął jej słowa ze spokojem. - Dobrze. W takim razie zobaczymy się w poniedziałek Wtedy pogadamy. Postaraj się przez ten czas zastanowić nad tym, co cię tak przeraża. - Mnie nic nie... Nie dał jej skończyć. - Dobranoc, Shey. I nic na temat buziaków. Ani o dniu bez niej. Tylko „dobranoc". Shey otworzyła drzwi i weszła do środka. Dom naraz wydał się jej przytłaczająco pusty. Przecież tego właśnie chciała: mieć ciszę i święty spokój. Żadnego snującego się za nią księcia, żadnych hałasów. Powiesiła żakiet i usiadła na kanapie. Nie zapaliła światła. Ma się zastanowić, co ją przeraża? Ha! Nie istnieje nic takiego. A już na pewno nie przeraża jej książę szukający narzeczonej, człowiek niemający pojęcia, jak wygląda zwyczajna randka. Trudno mu robić z tego zarzut, skoro sam nie jest nawet odrobinę zwyczajny. Mówiąc wprost, jest wyjątkowy. Nie dlatego, że jest księciem, uzmysłowiła sobie nagle. Jest wyjątkowy jako człowiek. Gdyby był kimś innym... Pewnie wtedy mogłaby pomyśleć o nim poważnie. Jednak gdyby nie był tym, kim jest, nie byłby Tannerem. I wcale by jej nie obchodził. No dobrze, więc gdyby tylko nie był księciem... To też nie tak Książęcy tytuł to część jego osobowości. Podobnie jak kolor oczu czy poczucie humoru, jak sposób, w jaki się do niej odnosi, jak jej dotyka. Jakby była kimś kruchym i ważnym.