- Teraz już mogę?
Tanner odsłonił jej oczy. - Pomyślałem sobie, że urządzimy sobie piknik Shey rozejrzała się wokół. Ogromny, wyłożony lustrami hol, w oddali imponujące, zakręcone schody. Od razu zorientowała się, gdzie się znajdują. - Piknik w takim miejscu? Przecież jesteśmy w operze. Wiekowy budynek teatru niedawno przeszedł generalny remont. Shey miała wykupiony karnet i regularnie przychodziła na koncerty symfoniczne, więc mimowolnie kibicowała wszystkim pracom modernizacyjnym. - Wiesz, pierwszy raz byłam tutaj z wycieczką szkolną - zamyśliła się. - Oglądaliśmy wtedy „Giselle". Do dziś pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie tamten spektakl. To było niesamowite przeżycie. Nie mogłam oddychać. Tamtego dnia zakochałam się w balecie i w muzyce klasycznej. - Wiem, jak to jest, gdy człowiek nagle się zakochuje - rzekł Tanner , a jego głos zabrzmiał dziwnie miękko, niemal pieszczotliwie. - Tanner - zaczęła Shey, ale nagle urwała. Nie była pewna, co chce mu powiedzieć. - Słucham - powiedział zachęcająco, prowadząc ją do schodów. - Zjemy razem kolację, a potem porozmawiamy. Musimy. Na pewno powie jej, że wyjeżdża. No i dobrze. Tanner jest księciem i ma swoje obowiązki. Jego kraj z utęsknieniem czeka na powrót następcy tronu. Bardzo dobrze, nich już wraca do domu, bo każdy wspólnie spędzony dzień sprawia, że dla niej rozstanie będzie coraz trudniejsze. A więc dzisiejszy wieczór to wieczór pożegnalny. Może nawet dojdzie do pożegnalnego pocałunku. I na tym sprawa się zakończy. Tanner wróci do siebie, a Parker zostanie w Erie, gdzie jest jej miejsce. Jej zadanie dobiegło końca. Powinna się z tego cieszyć. Jednak z jakichś niejasnych powodów wcale tak nie było. - Może to, co zaraz usłyszysz, nie będzie takie złe - rzekł tajemniczo Tanner. - Bardzo wątpię. - No tak, to już pewne. On niedługo wyjeżdża. Na zawsze. I uważa, że dla niej to doskonała wiadomość. Bo tak być powinno. Jednak nie jest. Weszli na balkon. Shey ze zdziwieniem patrzyła, jak Tanner rozkłada koc. On naprawdę zamierza urządzić tu piknik. Obok koca stał sporych rozmiarów kosz piknikowy. No nie... Dopiero teraz zauważyła, że na scenie są ludzie. - Co oni tu robią? - Orkiestra właśnie ma próbę. Pomyślałem sobie, że miło będzie posiedzieć przy muzyce. Jak na zawołanie orkiestra zaczęła grać. - Nieźle - mruknęła Shey. Tanner nalał wino do dwóch kieliszków i podał jeden Shey. - Za magiczny wieczór! - wzniósł toast.