mogącego mierzyć się z Davidem. Nie była już w nim szaleńczo
zakochana - minęło zbyt wiele czasu i zbyt wiele rzeczy się wydarzyło - ale jakaś część Milli nie przestała kochać Davida za to, jaki był. Nie usychała z tęsknoty za nim, nie budziła się w nocy, wzdychając do niego. Jej życie przecięła czarna linia demarkacyjna, a David został po tamtej stronie. Nie zapomniała jednak, co znaczy prawdziwa miłość. Od czasów Davida nikt nie zdołał obudzić w niej tego uczucia. True Gallagher chciał spróbować. Czuła to swoim szóstym, kobiecym zmysłem. Prawda kryła się w jego dotyku - dotykał jej an43 76 zawsze przy ludziach, bez dwuznacznych gestów, ale jednak w pewien specyficzny sposób. Nie zrobił jeszcze żadnego kroku w stronę zmiany charakteru ich znajomości, ale taka myśl musiała drążyć jego mózg. Milla nie wątpiła, że True kiedyś spróbuje. Wtedy ona będzie musiała wymyślić jakiś uprzejmy sposób odmowy, tak by nie ucierpieli na tym Poszukiwacze. Sala gimnastyczna wypełniała się gośćmi. Marcia Gonzalez, główna organizatorka imprezy, poprosiła Millę i True o zajęcie miejsc za stołem. Milla nie zdziwiła się, gdy biznesmen wskazał jej miejsce obok swojego, zajęte jakoby specjalnie dla niej. Usiadła, automatycznie odsuwając nogi nieco w bok, tak by uniknąć przypadkowego kontaktu fizycznego z Gallagherem. Kelnerzy z firmy cateringowej zaczęli roznosić półmiski z poślednimi potrawami: smętnie wyglądającym kurczakiem i zieloną fasolką. Cóż, standard na imprezach dobroczynnych. Kurczak był pieczony, pośród fasolki trafiały się kawałki migdałów, dodatkowo serwowane zapiekanki były suche. Wolałaby już zjeść taco, hamburgera albo cokolwiek innego niż kurczak i fasolka. Ale przynajmniej było to w miarę zdrowe, a ona nie zamierzała się przecież obżerać. True zaatakował z pasją swojego kurczaka. - Czemu nie dadzą nam pieczeni? - mruknął. - Albo steków? - Bo wielu ludzi nie jada czerwonego mięsa. - Tu jest El Paso! Tu każdy jada czerwone mięso. an43 77 Miał sporo racji. Ale jeśli byli jednak w El Paso ludzie, którzy nie jedli mięsa, to siedzieli właśnie na tej sali. Organizatorzy nie ryzykowali, i słusznie. Niestety, oznaczało to kurczaka i fasolkę. True wyciągnął małą solniczkę z kieszeni marynarki i zaczął obficie posypywać kurczaka czymś czerwonym. - Co tam masz? - spytała Milla. - Mieszanka przypraw z południowego zachodu. Chcesz trochę? Od razu zaświeciły się jej oczy - Och, jasne! Nie przyprawiła kurczaka aż tak szczodrze jak True, ale i tak jej kubki smakowe zapłakały ze szczęścia. - Noszę ze sobą tę solniczkę od lat - powiedział biznesmen. - Nieraz ratowała mi życie. - Czy ja też mogę skorzystać? - spytała kobieta siedząca obok niego po drugiej stronie. I już za chwilę przyprawa True krążyła radośnie po całym stole, budząc powszechną wesołość i entuzjazm.