Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/przyrodnicza.glogow.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra13/ftp/przyrodnicza.glogow.pl/paka.php on line 5
skończy obraz, mógłbym go kupić?

skończy obraz, mógłbym go kupić?

  • Natan

skończy obraz, mógłbym go kupić?

24 February 2021 by Natan

— Nie! Tempera była tak zaskoczona pytaniem księcia, że zabrzmiało to prawie nieuprzejmie. Książę, jakby zmieszany z powodu jej tonu, uniósł wysoko brwi. Tempera zaś dodała z wahaniem: — Jestem... bardzo wdzięczna za ten hojny gest waszej wysokości, lecz... dostrzegam niedociągnięcia w moim malarstwie... z których książę... zapewne też zdaje sobie sprawę... Książę uśmiechnął się, jakby rozumiał, co Tempera chciała przez to powiedzieć. — Naturalnie, nie może pani porównywać swojego obrazu do arcydzieł, które są w moim zamku — powiedział. — Lecz ponieważ namalowała go pani u mnie w ogrodzie, a ja chciałbym mieć wizerunek moich kwiatów, byłbym zadowolony, gdybym mógł nabyć od pani ten obraz. Tempera odwróciła wzrok. Po chwili książę zapytał nieco łagodniejszym tonem: — A może zechce mi go pani podarować? Ponieważ Tempera milczała, dodał: — O ile, oczywiście, nie przeznaczyła go pani dla kogoś bliskiego jej sercu. — Nie... Nie mam nikogo takiego — powiedziała szybko Tempera. — A więc dostanę go? — nalegał książę. Tempera nie rozumiała, dlaczego książę tak domagał się jej obrazu. Po chwili milczenia odpowiedziała: — Tak... jeśli 60 to sprawi przyjemność waszej wysokości. — Jestem pani bardzo wdzięczny — rzekł książę. —W takim razie, czy mógłbym prosić, by namalowała pani jeszcze inny zakątek ogrodu? Tempera potrząsnęła głową przecząco. — Nie? — zdziwił się książę. — Dlaczego? — Ponieważ jest to jedyne płótno, jakie posiadam, wasza wysokość... a bardzo lubię malować. Kiedy to mówiła, na jej policzku, tuż koło ust, pojawił się leciutki zarys dołeczka. Książę spojrzał na nią uważnie, jakby chcąc przekonać się, czy nie żartuje, i powiedział: — Chce pani powiedzieć, że zamierzała zetrzeć ten obraz i zacząć następny? — Właśnie tak! — potwierdziła Tempera. — Zawsze tak robię z moimi obrazami. W ten sposób nie pozostawiam żadnych dowodów świadczących o mojej nieudolności. — Ależ to niedobrze, tak nie można! — wykrzyknął zaskoczony. Oddał Temperze płótno, które trzymał w dłoniach. — Oto pani obraz — powiedział. — Dopilnuję, aby podczas pobytu w mojej rezydencji miała pani wszystko, co potrzeba, by namalować jeszcze kilka innych. Tempera patrzyła na księcia, niepewna, co powinna powiedzieć lub zrobić. Nie było chyba nic niestosownego w przyjęciu od księcia

Posted in: Bez kategorii Tagged: roma gąsiorowska mąż, maltańczyk charakterystyka, ubrania z kotami,

Najczęściej czytane:

- Chyba chciałabyś odwiedzić toaletę - powiedział, a ona

uświadomiła sobie, że owszem, chciałaby Łazienka, w której Milla nagle się znalazła, była wyłożona zielonymi i szarymi kafelkami. Diaz wyszedł, zamykając za sobą ... [Read more...]

otrząsając. - To Harold Curtain, prawda? Co za idiota! Niech diabli wezmą tego nadętego drania. Powinienem go zwolnić... - On nie ma z tym nic wspólnego. Mówię panu prawdę prosto z serca. - Jest pani szalona. - Przyszedł pan do mnie - powiedziała po prostu. Jego palce, które mocno wbijały się w jej ciało, rozluźniły uścisk. - Przyszedł pan do mnie dlatego, że jest pan nieszczęśliwy. Dlatego, że chce pan znaleźć sposób, żeby zmienić stosunki między panem i żoną, zrobić coś, żeby pana pokochała, obdarzyła zaufaniem i zechciała z panem sypiać. Wstrzymał oddech i zacisnął pięści. - Nie wie pani... - Wiem, co pan zrobił. W noc poślubną i... i jak pożar... spalił jej suknię. - Dobry Boże... - wyszeptał Rex. Złość ustąpiła miejsca zadziwieniu. - Ale przecież nikt nie wie... - Rozejrzał się nerwowo po pokoju, jakby się obawiał, że ktoś może ich usłyszeć. Krew pulsowała mu w szyi. Ledwie poruszał ustami. - Lucretia tu była. Boże, ona się pani zwierzyła. - Nigdy nie rozmawiałam z pana żoną. - Ale ona obiecała i kazała mi przysiąc, że nie pisnę słówkiem... - Widzę ból w pana oczach, Reksie Buchananie. - Na miłość boską, co się tu dzieje? - Cofnął się i wpadł na krzesło. Jego wiara w Boga zachwiała się. - Chce pan poznać przyszłość? Zawahał się. - Mówiłem już pani. Nie wierzę w czary. To wszystko...to tylko stek bzdur. Co tydzień chodzę na mszę. - Jego głos był bliski histerii. Wycelował kciukiem w swoją pierś. - Ja wierzę w Boga. - Wiem. Widzę w pana oczach, że jest pan pełen wiary. To, co robię, nie ma nic wspólnego z Bogiem ani z szatanem. Ani z ciemnością, której tak się pan obawia. Nie ma tutaj Lucyfera. Ja nie jestem czarownicą. - Mam nadzieję! - Nie potrafię nawet wytłumaczyć tego, co widzę. Wzdrygnęła się. - Jeżeli chce pan z powrotem pieniądze... - Nie. Proszę je zatrzymać. I tak nie ja za to płaciłem. To tylko żart kilku facetów. Głupi żart. - Więc skoro jest już zapłacone, dlaczego nie chce pan spojrzeć w przyszłość? - Uśmiechnęła się, próbując go ośmielić, bo ten bogaty mężczyzna był przybity poczuciem winy. - Może to panu pomoże. Zobaczyła na jego czole kropelki potu. Wyczuła, że się boi. - Jeśli pan w to nie wierzy, to nic się nie stanie od tego, że pan posłucha. Przecież to tylko żart, prawda? Niewinny żart. Ich wzrok spotkał się. Sunny dostrzegła, że Rex się waha. Przyglądała się jego walce z demonem, który mocno trzymał go za serce. Wyprostował się i przysunął krzesło. Odzyskał panowanie nad sobą. Znowu był bogatym mężczyzną, który ma władzę. Uśmiechnął się pewnie. - Jasne. Dlaczego nie? Może być zabawnie. Usiadł znowu na krześle, wyciągnął pewnie rękę, a Sunny ujęła ją w swoje dłonie. Od razu poczuła ciepło i niespożytą energię, która pulsowała w jego krwi, karmiona poczuciem winy i pokusą, żeby przekroczyć linię pomiędzy dobrem a złem. Trawił go ból. Obraz był tak jasny, jakby na powierzchni wody było zaledwie kilka zmarszczek. Poczuła jego smutek. - Żona pana nie kocha - powiedziała bez ogródek. Współczuła mu. Chciał cofnąć rękę, ale tego nie zrobił. - To kłamstwo. - Kiedyś jej na panu zależało, ale coś się stało w noc poślubną. - Sunny zobaczyła jedwab, kwiaty i krew, zmiętą pościel i wannę w kształcie serca. Była pewna, że czuje się winny. Przeszłość osłonił ciemny, brzydki welon. Była tego tak pewna, jakby była z nim w hotelu w jego noc poślubną. - Zrobił pan coś... - Nie. Ona... - Myśli pan, że pana odrzuciła, bo... - Skuliła się, gdy zobaczyła pełne przemocy zachowanie pijanego Reksa i młodą, przerażoną Lucretię. Potem przed oczami Sunny pojawiła się skorupa, w której Lucretia ukryła swoje serce. - Och, starał się pan to odpokutować - wyszeptała. Żałowała, że nie może ulżyć mu w męczarniach, ale wiedziała, że nikt nie jest w stanie mu pomóc. - To nie tak! Sunny nie sprzeczała się, nie powiedziała, że widziała, jakie tortury przeszła jego dusza i jakie rany powstały w jego sercu, gdy odrzuciła go żona. Pod maską twardych mięśni, dumy i ciętego języka Sunny zobaczyła innego człowieka. Delikatnego mężczyznę spragnionego miłości. Zranione, niezrozumiane serce, takie jak jej. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Ich wzrok spotkał się. Czuła, że Rex drży. Czuła, że jej serce bije gwałtownie: - Ona nigdy pana nie pokocha, ale będzie miał pan z nią jeszcze jedno dziecko. Zmarszczył brwi. ...

101 - Tylko jedno? - Tylko jedno z nią, ale będą też inne. - Nie! - Rex wyrwał rękę z jej dłoni, jakby nagle poparzył się w palce. Zerwał się na równe nogi i podszedł do drzwi. - Ja kocham moją żonę. - Był wstrząśnięty. - Słyszy mnie pani? Kocham ją! I zawsze będę kochał! - Wiem - odpowiedziała uprzejmie. - To wszystko... - machnął zamaszyście w stronę stołu. - ...nic nie znaczy, to tylko jakaś sztuczka. Pewnie kazano tak pani powiedzieć. Tak było, prawda? Wciągnął w to panią Harold i chłopaki z tartaku. Nie miała ochoty się sprzeczać. Przejrzała go na wylot. Widziała wszystko. - Moja żona mnie kocha. Naprawdę. - Skoro pan tak twierdzi... - Cholera, w ogóle nie wiem, co ja tu robię! - Chwycił za klamkę. - Zastanawia się pan nad swoim życiem. - To tylko żart, jasne? Jakiś cholerny żart. Wszyscy się pośmiali i wystarczy. - Pchnął mocno drzwi i wybiegł z baraku. Drzwi trzasnęły w odrapaną biało-różową ścianę baraku. Wróci. Był zaintrygowany. Sunny była pewna, że Rex Buchanan wróci, tak samo jak tego, że po nocy nastaje dzień. Nie miała zamiaru temu przeszkodzić. Zjawił się niecały miesiąc później. Rozmawiali, pili kawę, słuchali muzyki i przepowiedziała mu przyszłość. On drwił z jej przepowiedni, ale się uśmiechał. Zaczął odwiedzać ją częściej. Sunny widziała siebie w jego przyszłości. Wiedziała, że jeśli mu się nie oprze, będzie z nim związana przez całe życie. Nie potrafiła mu się oprzeć. Zaczął przychodzić do niej regularnie. Zjawiał się tylko wtedy, gdy była pewna, że będą sami. Rozmawiali całymi godzinami. W nieskończoność mogła słuchać opowieści ze świata bogactwa i władzy i dyskutować o tym, co dzieje się poza Prosperity, w kraju i na świecie. Rex miał o wiele szersze horyzonty niż jej mąż i interesował się wieloma rzeczami. Chociaż wiedziała, że stąpa po niepewnym gruncie, nie mogła się powstrzymać. Nie chciała. Walczyła z uczuciem do Reksa, nie mogła jednak zmienić przeznaczenia. W nocy przez długie bezsenne godziny leżała u boku chrapiącego Franka. Tęskniła za mężczyzną, który nie był dla niej. Wpatrywała się w małe okno baraku i w milczeniu przeklinała pokusę, której nie była w stanie się oprzeć. Frank był dobrym człowiekiem, solidnym pracownikiem, który - o ile sobie nie popił - nie podnosił głosu. Uważał Rocky’ego Marciano za Boga, Marilyn Monroe za najseksowniejszą kobietę na świecie i nie mógł się do-czekać dnia, kiedy będzie go stać na czarno-biały telewizor. Rex był dobrym człowiekiem, mądrym pracodawcą. Nigdy nie przestanie uwielbiać swojej żony. On i Sunny nie mogą być razem. Była żoną mężczyzny, który nie uznawał rozwodów. On był mężem kobiety, którą ubóstwiał. Z niecierpliwością wyczekiwał dnia, kiedy Lucretia mu przebaczy, chociaż Sunny wiedziała, że taki dzień nigdy nie nadejdzie. Na początku lekceważyła pożądliwe myśli. Nie chciała się przyznać, że go pragnie. Ale z czasem zaczęła nasłuchiwać delikatnego dźwięku silnika jego samochodu na podjeździe, wypatrywała go w tłumie ludzi w mieście i czuła, że serce zaczyna jej mocniej bić, gdy słyszała znajome pukanie do drzwi. Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego ją fascynował. Jej uczucia były spontanicznie i dzikie. W snach widziała twarz Rexa. Gdy kochała się z Frankiem, wyobrażała sobie, że to Rex przywiera do niej swoim ciałem. Palił ją wstyd, ale nic nie mogła na to poradzić. Wierzyła w przeznaczenie. Wiedziała, że losu nie da się przechytrzyć. Toteż nie sprzeciwiła się, gdy pocałował ją po raz pierwszy w obskurnym małym baraku. Poddała się, gdy popchnął ją delikatnie na kanapę. Kochał się z nią gwałtownie, bez czułości. Jak wygłodniały mężczyzna, któremu dano pierwszy posiłek. Sapał, dotykał jej wszędzie i wciskał się w nią głęboko. Wiedziała, że popełnia błąd. Wiedziała, że ryzykuje wszystkim, co ma. Jednak małżeństwo z Frankiem nie dawało jej satysfakcji. Nie byłoby jej żal, gdyby straciła barak, chociaż był jej domem. Rex odwiedzał ją często i przynosił jej prezenty - złotą bransoletkę, pierścionek z turkusem, nową jedwabną suknię, ale Sunny ich nie przyjmowała. Nawet kwiaty, które od niego dostawała, nie pozostawały w domu. Zakładała błyskotki od niego tylko wtedy, gdy byli razem. Kwiaty rozsiewały zapach tylko dopóki nie wyszedł. Rozpinał perłowe guziki pięknej sukni, której nikt inny nie widział. Gdy odchodził, musiał zabierać ze sobą wszystko, co przyniósł. Nie chciała przyjąć zapłaty, choćby nawet małego wyrazu uczuć, za to, że się z nim kochała. Bo wiedziała, że on jej nie kocha. Gdy go dotykała, czuła jego pragnienie, a nawet wdzięczność. Ale nie zależało mu na niej tak, jak na swej uwielbianej żonie. A Sunny nie chciała być dla niego dziwką. Będzie go kochać, ciesząc się z romansu, dopóki Rex się nią nie znudzi. Obiecała sobie, że wtedy pozwoli mu odejść. Gdy Rex po śmierci Lucretii poślubił Denę Miller, Sunny omal nie umarła z bólu. Chociaż wobec prawa była mężatką, w rzeczywistości była wolna - Frank od niej odszedł. Jednak Rex znalazł sobie inną kobietę. Nigdy nie czuła się bardziej zdradzona. Od tamtej pory upłynęło prawie czterdzieści lat. Sunny wpatrywała się w ściany maleńkiego szpitalnego pokoju, w którym Chase postanowił ją zamknąć. Był schludny i porządny, w odcieniu pastelowej zieleni. Miał wbudowane ... [Read more...]

Pavon natychmiast wyjechał z Chihuahua, niepewny własnej

przyszłości. Diaz nigdy się nie poddawał, czas nie grał dla niego większej roli. Po raz pierwszy w życiu Pavon się bał. Uciekł na wybrzeże Zatoki Meksykańskiej, gdzie daleki kuzyn trzymał dla niego ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 przyrodnicza.glogow.pl

WordPress Theme by ThemeTaste