- Dobre pytanie - powiedział Walt. - Na pewno nie
wybierały sie pograc w tenisa. O ile wiem, Pam nigdy nie nale¿ała do klubu Marli. Watpie nawet, czy miała rakiete, nie wspominajac o członkostwie klubu sportowego. Była typem mola ksia¿kowego, a nie sportsmenki. - Skad wiesz? - Rozmawiałem z jej byłym i kilkoma przyjaciółmi. Jedyny zwiazek, jaki moim zdaniem miała z twoja rodzina, to fakt, ¿e uczeszczała do Koscioła Swietej Trójcy w Sausalito. - Którego duchownym jest mał¿onek Cherise - dodał Nick, w zamysleniu mru¿ac oczy. - Zgadza sie. Interesujaca informacja, pomyslał Nick, ale chyba nie pasuje do tej układanki. - O ile pamietam, Marla nie chodziła zbyt czesto do koscioła. - Tak, nie nale¿y do niego. Ale sadze, ¿e poznała Pam przez me¿a Cherise. Pracował kiedys w Cahill House. Wspierał tam duchowo dziewczeta, które zeszły z drogi cnoty, i przy okazji sam wpadł w niezłe tarapaty. - Czy¿by? - Nicka ogarneły złe przeczucia. - Zdaje sie, ¿e nie był w stanie utrzymac rak przy sobie, kiedy jedna z samotnych matek wpadła mu w oko. - A niech mnie. - Twój brat zaraz go zwolnił. Jakis rok temu. Ale wybuchł skandal, prasa miała u¿ywanie. Mam kilka artykułów na ten temat, przesle ci je faksem. Jednak nie wniesiono oskar¿enia, a nasz ksie¿ulo wrócił na łono swojego koscioła w Sausalito. - I to ju¿ koniec? - spytał Nick z niedowierzaniem. - Zdaje sie, ¿e jego owieczki i dziewczyna, z która sie ponoc zadał, postanowiły mu jednak wybaczyc. - Walt urwał, ¿eby zapalic papierosa. Nick usłyszał pstrykniecie zapalniczki. 254 - To tylko czubek góry lodowej. Człowieku, jestes spokrewniony z banda niezłych swirów. - Powiedz mi lepiej cos, czego nie wiem. - Nick siegnał po jedna z le¿acych na łó¿ku poduszek i wsunał ja sobie pod głowe. Ze stolika nocnego wział długopis i notatnik. - Dobra, to co powiesz na to? Stary Marli, Conrad Amhurst, jest ju¿ jedna noga w grobie. - Słyszałem. - Domyslam sie - powiedział Walt pogardliwie. - Reszta rodziny ju¿ sie oblizuje, czekajac, a¿ stary w koncu sie odwinie, bo jest wart miliony. A teraz niespodzianka. Lwia czesc jego majatku została zapisana temu małemu, synowi Marli. - Co? - To, co słyszysz. Zdaje sie, ¿e stary nie przepada za kobietami. Takie staroswieckie uprzedzenie. Mimo ¿e syn Marli nie bedzie nosił jego nazwiska, stary zapisał mu wiekszosc swojego majatku, szacowanego na ponad sto milionów. W funduszu powierniczym, oczywiscie. - Oczywiscie. - Nick oparł sie o sciane i podrapał po brodzie. -A Marla? Jej brat? Cissy?