Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/przyrodnicza.glogow.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra13/ftp/przyrodnicza.glogow.pl/paka.php on line 5
Chop przełknął ślinę. Teraz nie był już taki pewny siebie.

Chop przełknął ślinę. Teraz nie był już taki pewny siebie.

  • Natan

Chop przełknął ślinę. Teraz nie był już taki pewny siebie.

24 February 2021 by Natan

- Widzisz? - Santos pochylił się do niego. – Boisz się. Ona też się boi”. Za bardzo jej nie lubię, ale jeżeliw ten sposób pozbędę się ciebie, będę szczęśliwy. Ty pójdziesz siedzieć, ja dostanę z powrotem odznakę. I będę miał cię z głowy na parę lat, według kodeksu od piętnastu do trzydziestu. Mówimy w końcu o szantażu, a szantażowana nie chciałaby, żebyś wyszedł zbyt szybko i znowu zaczął jej bruździć. Postara się. Ma lepsze wtyki niż twój zasrany prokurator, uwierz mi, gości z najwyższej półki. Odwrócił wzrok i uśmiechnął się lekko do partnera. Byli górą. - Odpieprz się - wymamrotał Chop, lecz tym razem zabrzmiało to mizernie. - Dlaczego miałbym ją szantażować? Dlaczego miałbym psuć sobie reputację? Mam bogatych klientów, znacznie bogatszych od niej, którzy mają więcej do stracenia. Ona to płotka. - Ależ ja ci wierzę - powiedział rozbawiony Santos. Popatrzył na Jacksona. - A ty, wierzysz? - Jasne, że mu wierzę, ale czy ława przysięgłych mu uwierzy? Sporo brudów trzeba będzie wyciągnąć, jeśli dojdzie do sprawy. Umówmy się, Chop to nie harcerz, co zbiera datki na biednych. Chop nie odzywał się przez długą chwilę. Patrzył to na Santosa, to na Jacksona, nerwowo przygryzając dolną wargę. W końcu zaklął. - Okay, nie mam zamiaru beknąć dla tej zboczonej suki. Czego chcecie i co dajecie w zamian? Bo czegoś chcecie, nie? - Spojrzał na Santosa. - Po to tu przyszliście. - Powiedz, jak było. - Przyszła do mnie sama. Chciała umoczyć ci tyłek. Wszystko zaplanowała. - Taaa... - westchnął Santos, maskując podekscytowanie. - Mówimy o St. Germaine, jednej z najstarszych i najbardziej szanowanych rodzin w tym mieście. O kobiecie, która codziennie jest na mszy, która przeznacza na cele charytatywne miliony dolarów. I ona miałaby chcieć umoczyć mi tyłek? - Skinął na Jacksona. - Skuj go. - To prawda! - Chop cofnął się, ściągając usta. - Mogę wam dowieść! Mam nazwiska, daty, fotografie. Kurwa, nawet nagrania! Nikt nie umoczy Chopa Robichaux! Rzeczywiście Chop miał masę dowodów na potwierdzenie swojej wersji wydarzeń. Choć moralnie był nikim, swoje interesy prowadził z iście diabelską pedanterią. Dokumentował wszystko i wszystkich. Nie przechwalał się, gdy twierdził, że posiada klientów, którzy mają znacznie więcej do stracenia niż Hope St. Germaine. Miał układ z prokuratorem okręgowym, który go chronił i bronił. Chociaż tym razem nawet on nie mógł mu pomóc. Santos uderzył kopertą o dłoń. W środku były fotografie Hope St. Germaine, zdradzające szczegóły jej drugiego życia, które tak długo udawało się jej trzymać w tajemnicy. Co zrobi Gloria, kiedy się dowie? Zrobiło mu się niedobrze na tę myśl. Dobry Jezu, jak powiedzieć o tym Glorii? - Hej, partnerze. Santos odwrócił się. - I co? Masz nakaz? - Będzie gotowy za niecałą godzinę, jeżeli wszystko pójdzie dobrze. - Chcę przy tym być, Jackson. - Jasne. Już rozmawiałem z szefem. Przesłuchał taśmy z zeznaniami. Da się zrobić. Santos spojrzał na zegarek, zachmurzył się. - Potrzebuję całej godziny. Muszę... - słowa utknęły mu w gardle. Spojrzał przyjacielowi w oczy. - Muszę najpierw uprzedzić Glorię. Nie chcę, żeby dowiedziała się z mediów. Na pewno będzie chciała zobaczyć się z matką. - Chcesz powiedzieć Glorii? Nie możemy ryzykować, mamuśka gotowa dać nogę. Santos pokręcił głową. - Nie mogę inaczej. - Dobra, dopilnuję, żebyś miał tę godzinę. - Jackson dostrzegł niepewny wyraz twarzy przyjaciela. - Dasz sobie radę? - Pewnie... Cholera, nie wiem. - Zaklął, zły i przygnębiony sytuacją, w jakiej się znalazł. - Cieszę się, że odzyskałem odznakę. Jestem znowu gliniarzem, to moja robota. Ale jak mam spojrzeć Glorii w oczy? Jak jej powiedzieć, kim jest jej matka? - Masz rację, Santos. Jesteś dobrym gliną. A to, co się stało, to nie twoja wina. Pamiętaj o tym. - Jasne. Powiedz to Glorii. - Znów westchnął ciężko. - Co mam zrobić, żeby uniknąć sprawienia jej bólu? - Nie wiem. - Jackson położył mu rękę na ramieniu. - Po prostu nie wiem. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SZÓSTY Santos znalazł Glorię w jej hotelowym biurze. Polecił sekretarce, żeby nikt im nie przeszkadzał, poprosił Glorię, żeby usiadła, i cichym, spokojnym głosem wyłożył całą historię, zaczynając od tego, co usłyszał od Liz. Gdy mówił, Gloria siedziała nieporuszona, wpatrując się w niego bez wyrazu, nie wierząc własnym uszom. Kiedy skończył, pokręciła głową. - To nie może być prawda. Po prostu nie. Nie mówiłeś poważnie. - Śmiertelnie poważnie. - Chrząknął w zakłopotaniu. - Bardzo mi przykro... - Ale... - przełknęła ślinę. - Przecież te podejrzenia są śmieszne, obłąkane. Powiedziałeś, że... że śledziłeś moją matkę? Że coś ją łączy z tym... Chopem Robichaux? Że ona jest jego klientką? - Podniosła głos. - A może podejrzewasz, że to ona... - Ona mnie wrobiła. Tak. Znowu pokręciła głową, czując, że krew odpływa jej z twarzy. To niemożliwe, powtarzała sobie z uporem. To się nie mogło zdarzyć.. - Przykro mi, Glorio. Też bym wolał, żeby to nie była prawda. Popatrzył na swoje dłonie, uniósł wzrok. Widząc bezradny wyraz jego twarzy, Gloria wstrzymała oddech. Owładnął nią strach, zaczęła się trząść. - To nieprawda! - Poderwała się z fotela, zaciskając dłonie w pięści. - Powiedz, Santos, dlaczego to robisz? Wiem, że ty jej nienawidzisz. Wiem, że masz powody, ale to... to jest... Odwróciła się od niego, nie mogąc znieść pełnego współczucia wzroku. Ukryła twarz w dłoniach, szukając słów, które odsunęłyby od niej koszmar. - To wykracza poza nienawiść, Santos. To jest chore. Tobie potrzebna jest pomoc. Wstał i podszedł do niej. Ujął jej dłonie i zaczął rozcierać, jakby chciał je ogrzać. - Kochanie, to nie ja jestem chory. Uwierz mi, że nie cieszy mnie zadawanie ci bólu. Wyrwała ręce. - Nie wierzę ci! To kłamstwo! Nie zniosę tego, ona jest moją matką! - Wiem. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo bałem się tu przyjść, powiedzieć ci o wszystkim. Nie wyobrażasz sobie... - Daj spokój, nie udawaj. Tobie to sprawia przyjemność.

Posted in: Bez kategorii Tagged: równanie matematyczne, peeling do ust domowy, fryzury włosów krótkich,

Najczęściej czytane:

Musiał jednak coś do niej czuć. Nie potrafiła uwierzyć,

że wszystkie miłe słowa, czułe dotknięcia, spojrzenia były kłamstwem. W dodatku nie tylko ona odczuje skutki swojej naiwnej wiary i zaufania. Wczoraj ... [Read more...]

Pierce położył serwetkę obok swojego

nakrycia i podążył za Amy do kuchni. - Czy ty to słyszyszałaś? - zapytał z niedowierzaniem, gdy już wyszli z jadalni. - Co ... [Read more...]

syn J.T. również wolałby zostać w domu i wykopywać

robaki. Celem wyprawy do Jackson Hole miało być spotkanie z kilkoma przewodnikami po zachodnich terenach, ale tak naprawdę ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 przyrodnicza.glogow.pl

WordPress Theme by ThemeTaste