ścisnęła ją jeszcze mocniej, czując uchodzące życie.
– Nie, do cholery! Otwórz oczy! Nie wolno ci umierać! Nie pozwolę. Otwórz oczy! Julianna usłuchała tego polecenia, ale jej oczy stały się szklane, jakby śmierć była tuż obok. Kate widziała jej walkę. Dziewczyna próbowała wyrwać się ciemności. Chwyciła jej koszulę i raz jeszcze otworzyła usta. Kate nadstawiła ucha. – Ra... tujcie mo... ją... Ra... tujcie Em... Wydała z siebie ostatnie tchnienie, a napięcie widoczne w całym jej ciele nagle zelżało. Głowa odchyliła się do tyłu. Palce zastygły w fałdach koszuli. Kate przez moment ją trzymała. Powoli zaczęło do niej docierać znaczenie tego, co się tu wydarzyło. Spojrzała na Juliannę, a potem na Luke’a. – To niemożliwe! – jęknęła. – Niemożliwe! Puściła Juliannę i powoli wstała. Brakowało jej łez, żeby się wypłakać. Podeszła do pustego łóżeczka i odruchowo wytarła suche policzki. Wzięła do ręki ulubionego pluszowego misia córki. – Dlaczego go nie wziął? Przecież Emma będzie się bała... Będzie się bała – powtórzyła. Przytuliła misia, który wciąż pachniał córką. Przyciskała go, kręcąc głową, jakby nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Zadzwonił telefon. Oboje ruszyli do aparatu, ale Kate była pierwsza. Podniosła słuchawkę po drugim sygnale. – Cześć, Kate. Tu John. Albo, jeśli wolisz, Nick. – Gdzie moje dziecko? – Jesteś zaskoczona, czy może sama się tego domyśliłaś? – Zupełnie zignorował jej pytanie. – Pewnie widziałaś tamtą fotografię, więc wiesz już wszystko. – Zrobił krótką przerwę. – Nie spodobało mi się to, co zrobiliście w moim mieszkaniu. – Ty draniu, oddaj mi córkę! Luke przyłożył ucho z drugiej strony słuchawki, chcąc słyszeć całą rozmowę. Kątem oka zauważyła, że przykrył ciało Julianny prześcieradłem. Zobaczyła też pistolet w jego ręce. – Kate, bardzo mi się podoba twoja lojalność wobec tego dziecka, ale już ci o tym mówiłem. – Westchnął. – Przykro mi, że musiałem cię w to wmieszać. Ciebie i twoją rodzinę. To przez Juliannę. Tak jak większość nieposłusznych dzieci, nic sobie nie robiła z moich ostrzeżeń. Kate zacisnęła dłoń na słuchawce, czując, że znowu robi jej się niedobrze. – A co z Tess? – To przypadek, tak jak z biednym senatorem. Sylwia zawsze lubiła starszych mężczyzn z dużymi brzuchami i portfelami. – Ale co ci zrobiła ta dziewczyna? – Kate wydobyła z siebie drżący głos. – Przyłapała mnie na kradzieży twojego notatnika. – Mówił to takim tonem, jakby naprawdę tego żałował. – Witraże to był impuls. Bardzo mi przykro. Zniszczyłem dzieło sztuki. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia. John naprawdę jest potworem. A teraz ma jeszcze jej dziecko. – Nic mnie to nie obchodzi. Chcę odzyskać Emmę. – Przecież jest ze swoim tatusiem. – Zaśmiał się, ale nie było w tym nawet odrobiny radości czy ciepła. Wydało jej się niemożliwe, żeby człowiek był tak dokładnie wyprany z wszystkich podstawowych uczuć. Musiała bardzo się pilnować, żeby nie zacząć krzyczeć. Gdyby miała