czarna mamba taniec z gwiazdami
383 chronić przed chłodnymi powiewami wiatru, pomogła Milli odnaleźć Justina wśród tłumu innych dzieci. Chlipała głośno, patrząc, jak chłopiec wsiada do autobusu, jak macha radośnie do innej kobietyWszystko w nim było takie... znajome, od koloru włosów, przez kształt głowy, aż po sposób chodzenia. Miał ciągle jeszcze twarz dziecka, ale jego rysy już powoli zaczynały się wyostrzać, zapowiadając nadchodzące dojrzewanie. Blondyn o niebieskich oczach z ujmującym uśmiechem - wykapany David. Milla była tak roztrzęsiona, tak nabuzowana emocjami, że miała ochotę wyskoczyć z wynajętego samochodu, odrzucić głowę do tyłu i zawyć najstraszniejszym głosem, jaki słyszało to miasto. Chciała podbiec do ogrodzenia i wołać głośno syna po imieniu, choć oczywiście wszyscy pomyśleliby, że zwariowała, a szkoła natychmiast wezwałaby policję. Chciało jej się tańczyć, śmiać, płakać. Targało nią tyle sprzecznych emocji, że sama nie wiedziała, co się z nią dzieje. Chciała zatrzymywać przechodniów, pokazywać im chłopca i mówić z dumą „to mój syn"! Nie. Nie mogłaby nigdy tego zrobić, na pewno nie publicznie. I nie zrobi tego teraz. Najważniejszą sprawą na świecie było dla niej chronienie syna. Nie schrzani wszystkiego, strasząc go teraz, ujawniając mu prawdę w sposób najgorszy z możliwych. Poprzedni tydzień był jedną wielką huśtawką emocji. Wszystko działo się tak szybko, że Milla ledwie dawała sobie radę. Kiedy już an43 384 zdobyła informację, którą starał się zniszczyć Diaz, dotarcie po nitce do kłębka stało się kwestią czasu. Krótkiego czasu. Rhonda i Lee Winbornowie mieli blond włosy i chcieli adoptować jasnowłose dziecko, najlepiej chłopca. Bardzo tego pragnęli. Rhonda poroniła trzykrotnie, a czwarte dziecko zmarło zaledwie kilka godzin po porodzie. Nie byli ludźmi zamożnymi, nie mogli kupić sobie dziecka ot tak, jak kupuje się nowy samochód. Wydali wszystkie swoje oszczędności, zapożyczyli się i wybłagali pieniądze od rodziców z obojga stron, tylko w ten sposób udało im się zebrać sumę, której żądał True. Na szczęście potem Lee wiodło się Całkiem nieźle w interesach. Przed czterema laty przeprowadzili się do Charlotte i osiedlili w dobrej okolicy, wśród ludzi z wyższej klasy średniej. Stać ich było na posłanie Justina do prywatnej szkoły. Według wszelkich znaków na niebie i ziemi Winbornowie byli dobrymi, porządnymi ludźmi, którzy bardzo kochali syna i robili, co mogli, aby wychować go na uczciwego człowieka. Nie mogli wiedzieć, że dziecko zostało porwane, odebrane Milli. Powiedziano im, że matka nie była w stanie utrzymać synka, a potrzebowała tak wielkich pieniędzy, by zatroszczyć się o swoje pozostałe pociechy, z których jedną czekała kosztowna operacja oka. Było to wszystko aż nazbyt ckliwe i wzruszające, ale rodzice nie mieli powodu, by wątpić w prawdziwość historii. Prawnik, który z ich strony załatwiał wszystkie formalności adopcyjne, nie miał o niczym pojęcia, więc nie istniała obawa, że Winbornowie poznają prawdę. Zresztą liczyło się dla nich tylko to, że wreszcie mają syna. an43